wtorek, 21 kwietnia 2009

Sen

Tematem tego wpisu będzie mój wczorajszy sen. Jako że rzadko pamiętam swoje sny, tym razem jest to dla mnie ciekawe wydarzenie. Wczoraj obudziłem się około 7.00, po 6 godzinach snu przez hałasy w domu i mój umysł nadal przetwarzał urojone obrazy.

Śniła mi się moja była szkoła podstawowa. Szedłem sobie po ciemnym, podziemnym korytarzu, jak zwykle szybkim krokiem, wokoło wielki harmider. Przyśnił mi się sklepik szkolny w rogu tegoż korytarza, ten sam sprzedawca, te same czerwone półki i ta słodka bułka, której nigdy nie potrafiłem nazwać. Chciałem ją kupić, zapytałem się więc, jak się nazywa. Otrzymałem wyczerpującą odpowiedź, którą sprzedawca wygłosił z uśmiechem na ustach, lecz nie do końca w moim kierunku, a że wokół był duży harmider, znowu nie usłyszałem, jak się nazywa. Następnie wszedłem na ostatnie (drugie lub trzecie) piętro po schodach i spotkałem przechadzającego się na dyżurze wykładowcę z Uniwersytetu w Bristolu. Najlepsze miało jednak dopiero nastąpić.
Trafiłem przez przypadek do jakiejś klasy, częściowo wyludnionej, z kilkoma uczniami czekającymi w kolejce do biurka nauczycielki. Miałem takie poczucie, jakbym był tam przez pomyłkę, z błahego powodu, chcąc się może o coś zapytać. Nauczycielka z wyglądu była stereotypową podstarzałą babą, z ciemnymi włosami i brzydką mordą. Kiedy odszedł ostatni uczeń podszedłem do niej, a ona spojrzała do wielkiej puszki stojącej na stole. Spojrzałem tam również i zobaczyłem, jak w cienkiej warstwie sosu własnego pływają sobie kawałeczki warzyw, głównie kukurydza. Powiedziała oschle:
- Dzień dobry, no wreszcie!
Nie pamiętam, co jej odpowiedziałem, ale byłem zakłopotany, próbując wytłumaczyć, że ja to nie jestem uczniem tej klasy. Odparła mi niskim głosem i obojętnym tonem, pasującym do niej, ale nie do treści wypowiedzi:
- Co pan mi tu mówi, przecież tu jest wyraźnie napisane. - Powiedziała, wskazując palcem trzy ziarnka kukurydzy, unoszące się samotnie prze ciemnym, śliskim brzegu puszki.
Poczułem wstyd. Czułem, że robię się czerwony. Zacząłem panikować, że zapyta mnie o jakiś materiał. Patrzyła na mnie z obrzydzeniem. Zaczęła.
- Proszszsz. Podstawy współczesnej kosmologii.
Przez chwile gapiłem się do góry, próbując coś przyciągnąć do głowy, po chwili zaś spojrzałem na dziennik, który trzymała i zobaczyłem, jak wpisuje "ndst.".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz